Zanim jeszcze usługa była dostępna, nie mogłem się jej doczekać. Stworzyłem sobie w głowie jej pewne wyobrażenie, które zawierało wszystko co dobre z Google Music, którego aktualnie używałem, jednocześnie poprawiając te miejsca, gdzie mój obecny serwis kulał. Niestety, troszkę się pomyliłem. To co miałem nadzieję, że się poprawi, to się poprawiło. Niestety jedocześnie pare rzeczy się pogorszyło. Ale nie uprzedzajmy faktów – wszystko po kolei.
Dla kogo
Bardzo ciężko stwierdzić… Entuzjastów? Ciekawskich? Kowalskich? Początkujących? No sam nie wiem, nie widzę tu konkretnej grupy docelowej… Może Ci, którzy akceptują tylko remixy? 😅
Koszt
YouTube Music płatny jest oczywiście w formie miesięcznego abonamentu. W Polsce, nie ma dostępnej tańszej opcji dla studentów, a więc finalnie otrzymujemy dwie możliwości – abonament osobisty (w cenie 19,99 PLN) lub rodzinny (w cenie 29,99 PLN) umożliwiający dzielenie abonamentu na 6 osób. Ceny nie są konkurencyjne, ale trzeba pamiętać, że platforma działa w oparciu o największą platformę video. I tutaj pojawiają się ciekawe opcje. Zamiast kupować abonament na serwis muzyczny, możemy wykupić sobie dostęp do YouTube Premium, w którym otrzymamy dostęp do funkcji muzycznych gratis. Abonament dostępny jest w formie personalnej lub rodzinnej, odpowiednio w cenach 23,99 PLN oraz 35,99 PLN. Poza funkcjami dostępnymi w serwisie muzycznym zyskamy możliwość pobierania muzyki i filmów na swoje urządzenie (do obejrzenia, kiedy nie mamy dostępu do internetu) oraz znikną nam reklamy w serwisie wideo. Według mnie to bardziej opłacalna opcja pomimo wyższej ceny.
Szkoda, że YouTube nie pozwala na wykupienie samych funkcji związanych z platformą wideo w niższej cenie, bez dostępu do platformy muzycznej. Ale rozumiem marketingowe zagranie – prawdopodobnie z takiej opcji korzystałaby znakomita większość, a obecne podejście skłania do wypróbowania serwisu muzycznego, skoro i tak jest już opłacony…
Zalety
Niestety, zalet które mogą wyróżnić platformę na tle innych rozwiązań nie ma zbyt dużo, a nawet te które są, pozostawiają troszkę do życzenia…
Własna muzyka
U następcy Google Music nie mogło zabraknąć tej funkcjonalności. Na serwery YouTube możemy wrzucić aż 100 000 utworów, czyli dla większości użytkowników możemy uznać, że limitu nie ma 😁 Szanuję i przyznam szczerze, że sądziłem, że jedyną opcją będzie wrzucenie utworu do siebie na YouTube’a jako wideo. Cieszę się, że się pomyliłem.
Biblioteka
Sama biblioteka utworów szacowana jest na 30 milionów utworów – to i tak całkiem sporo. Należy jednak pamiętać, że w tej usłudze poza biblioteką muzyki, mamy dostęp jeszcze do ogromnej ilości filmów przesłanych przez użytkowników. Oznacza to, że w praktyce YouTube Music oferuje największą bibliotekę – chociaż nie jest to aż tak piękne jak to brzmi, ale i tym jeszcze napiszę poniżej.
Wady
Tych niestety zalazłem więcej niż zalet. Platforma jest według mnie miejscami nieprzemyślana i niedopracowana, zupełnie jakby Google chciało jak najszybciej pozbyć się Google Music i pozostawiło sobie kilka rzeczy do zrobienia na później…
Pomieszanie z poplątaniem
To chyba coś, co najbardziej zniechęca mnie do korzystania z tej platformy. Jak już wcześniej wspominałem, silne powiązanie serwisu z YouTube ma swoje zalety, ale ma też wady. Każdy kto ceni sobie porządek (a mieliście już okazję zorientować się, że ja zdecydowanie go sobię cenię), niewątpliwie poczuje lekkie rozdrażnienie widząc jak listy i subskrubcje mieszają się między serwisem muzycznym oraz wideo. Dla mnie to kwestia decydująca i to właśnie z tego powodu nie zrezygnowałem z próby przesiadki na tą platformę. Jeszcze żeby to było tak, że wszystkie listy i subskrybcje są współdzielone… Ale nie. W zależności od jakiś parametrów (w sumie mi nieznanych – prawdopodobnie ustawień konta twórcy oraz kategorii przesyłanych materiałów) tylko niektóre subskrybcje, playlisty albo (o zgrozo) utwory na liście widoczne są w serwisie muzycznym…
Brak folderów
Jakby powyższy bałagan nie był wystarczający, to na dokładkę nie ma opcji katalogowania list. Byłaby to jedyna opcja uratowania tego miszmaszu, ale niestety – w serwisie nie uświadczymy takiej opcji…
Brak zarządzania strumieniami
To wada, która mocno wyróżnia serwis na tle innych opisywanych w ramach tej serii. Platforma nie posiada żadnej opcji do sterowania strumieniem muzyki na innych urządzeniach. A szkoda. Chociaż to i tak lepsze niż rozwiązanie w Google Music, ale o tym kiedy indziej.
Biblioteka
Jak już powyżej wspominałem – obszerność biblioteki tylko w pierwszej chwili tak dobrze brzmi. Trzeba pamiętać, że korzystając z treści z YouTube’a, polegamy na filmach przesłanych przez użytkowników i mogą one w każdej chwili zniknąć. Może się zatem okazać, że misternie prowadzona playlist’a nagle straci połowę utworów…
Brak aplikacji
Jak w tytule – platforma obsługuje bardzo mało systemów. Tak naprawdę na ten moment pozostaje nam aplikacja na najpopularniejsze platformy mobilne oraz wersja w przeglądarce… Taka polityka firmy – chociaż myślę, że wersji na popularne systemy pracujące na telewizorach możemy się jednak spodziewać… Mam przynajmniej taką nadzieję.
Krótkie podsumowanie
Jak mogliście już po trosze wywnioskować, a szczegółowo dowiecie się z kolejnych części serii, Google Music był dla mnie wyznacznikiem tego, jak platforma do stream’owania muzyki powinna działać. Testując inne serwisy okazało się, że niektóre rzeczy dało się zrobić lepiej, ale wciąż ogólna koncepcja była bardzo dobra. YouTube Music jako bezpośredni następca tej platformy miał ogromny potencjał, który według mnie został zmarnowany. Ale jeszcze jest nadzieja. Z czasem może być jeszcze dobrze. Pomimo tego, że szczerze temu kibicuję, to w głębi ducha czuję, że lepiej niż teraz już niestety nie będzie…
Wpis nie był długi, a to oznacza dwie rzeczy. Po pierwsze platforma niczym szczególnym się nie wyróżnia, ale też z drugiej strony niedużo zostało jakoś wyjątkowo popsute. Poprawnie działający serwis muzyczny i nic więcej niestety nie można powiedzieć.