Bezprzewodowy CarPlay – Recenzja

Może półtora miesiąca to nie jest dużo. Sam nawet początkowo zakładałem, że test będzie musiał potrwać dłużej, ale ostatnie miesiące obfitowały u mnie w podróże samochodem – zarówno po mieście jak i w trasie. Myślę, że wyrobiłem już sobie zdanie o testowanym urządzeniu CPLA2Air, poznałem jego wady i zalety i mogę się z Wami podzielić moimi przemyśleniami.

Użytkowanie na co dzień

Zacznijmy może od tego jak urządzenie generalnie sprawdza się na co dzień. A sprawdza się w sumie nieźle. W poście z pierwszymi wrażeniami zwracałem uwagę na nieco długi czas łączenia się urządzenia. W praktyce jakoś szybko przestałem zwracać na to uwagę. Ruszając z mieszkania wyjeżdżam z garażu, gdzie i tak mam słaby zasięg, więc jakąkolwiek nawigację ustawiam dopiero po wyjechaniu z niego. Urządzenie zdąży się w tym czasie na spokojnie uruchomić, połączyć  z telefonem i jest gotowe do pracy kiedy go potrzebuję. A jak ruszam skądś indziej to też te 10 sekund jakoś ginie. Od razu jak wsiądę kluczyk ląduje w stacyjce, potem pasy i w sumie po chwili system jest już gotowy, więc ten aspekt na prawdę jest całkowicie okej.

Tak jak pisałem wcześniej, system jest szybki i responsywny, zarówno przy nawigacji po systemie i aplikacjach, jak i przy sterowaniu muzyką – czy to z ekranu, czy z przycisków w kierownicy.

Problemy

Nie ma co ukrywać – nie jest to rozwiązanie idealne i faktycznie problemy ze stabilnością występują. W moim przypadku najgorszy był jeden raz, kiedy urządzenie mi się rozłączyło i nie chciało mi się już ponownie połączyć z telefonem. Ale może to mój błąd, bo nie usunąłem sparowania telefonu z infotainment’em jak sugerowała instrukcja 😁 Na co dzień jednak to nie przeszkadza.

Poza tym jednym razem, problemy przejawiają się zacinaniem muzyki, po kilku sekundach zmrożeniem systemu i rozłączeniem z telefonem. Połączenie ustanawia się ponownie automatycznie po kilku sekundach. Często zawieszki te występują parami, czyli zaraz po ponownym załadowaniu systemu następuje kolejna, identyczna sekwencja zdarzeń i potem wszystko działa już poprawnie i stabilnie. Przygody takie trafiają się powiedzmy co dziesiąty kurs i raczej nie ma znaczenia czy urządzenie włączone jest długo czy krótko. Nie ukrywam, że jest to trochę irytujące. Mi na szczęście nie przydarzyło się to jeszcze w jakimś strategicznym punkcie nawigacji, aczkolwiek trzeba mieć z tyłu głowy, że możemy z powodu takiej zawieszki przegapić jakiś zakręt, więc może na trasę, czy w całkowicie nieznanych okolicach miasta, warto skorzystać z pewniejszych rozwiązań 🙂

W sumie nie wiem do końca z czego wynikają te problemy – czy to brak jakiejś certyfikacji od Apple’a, czy problemy oprogramowania samego urządzenia. Może kiedyś zgłębię ten temat bardziej.

Aha, jeszcze bateria w telefonie, nie zapominajmy o niej. Ta wchłaniana jest potwornie szybko, także warto wyposażyć się w jakąś bezprzewodową ładowarkę na którą wrzucimy telefon po wejściu do auta, aby przez jeżdżenie po mieście nie wydrenować sobie całej baterii w telefonie 🙂

Posumowanie

Kupując to urządzenie, spodziewałem się, że idealnie nie będzie – zła opinia w internecie nie bierze się znikąd. Uważam jednak, że źle też nie jest. W mieście rozwiązanie to sprawdza mi się bardzo dobrze, na trasie w sumie też, chociaż bardziej muszę się pilnować żeby zerknąć na trasę na nawigacji co jakiś czas, bo szkoda byłoby przegapić jakiś zjazd w przypadku zawieszki.

Osobiście ładowarkę bezprzewodową umieszczoną mam w kratce nawiewu, więc w razie problemów bardzo szybko mogę wznowić sobie nawigację w telefonie i jechać dalej, chociaż jak dotąd jeszcze nie potrzebowałem. I niech tak pozostanie🤞🏻

Ogólnie polecam, ale tylko jeżeli macie pewną dozę cierpliwości do urządzeń elektronicznych i rozumiecie, że nie wszystko zawsze działa idealnie. W innym przypadku – odradzam, bo urządzenie zamiast stać się ułatwieniem, może zostać źródłem frustracji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *