Hello world!

Nie oszukujmy się – na blogu prowadzonym przez programistę, prędzej, czy później, musiał pojawić się wpis o takim tytule. Najlepiej sprawdziłby się jako post powitalny, ale wtedy całkowicie nie miałem na niego koncepcji. Jednak dziś, kiedy już poznaliście mnie trochę przez pryzmat poprzednich wpisów, a jak sam oswoiłem się z tą formą, chętnie opowiem troszkę o sobie, oraz o tym blogu.

Parafrazując

„Hello world” chyba jedno z bardziej znanych sformułowań w świecie programistów. Upraszczając – jest to komunikat, który wyświetlany jest po uruchomieniu nowo utworzonego programu. W „normalnych warunkach” linijki kodu odpowiadające za wyświetlenie tego tekstu są od razu usuwane i następuje implementowanie właściwej logiki programu.

Parafrazując, usunięcie „hello world” to faktyczne rozpoczęcie jakiegoś projektu. Wszystko zostało zaplanowane, zaprojektowane, rozpisane i przygotowane. Pozostaje tylko zacząć realizować założenia i sukcesywnie rozwijać projekt.

Tak właśnie dochodzimy do sedna tych słów (w kontekście tego wpisu). Faza projektu „hello world” to dla mnie takie koncepcyjne dumanie nad nim, kiedy może i nawet coś tam staram się zrobić i przygotować, ale de facto żadne konkretne działania w celu zrealizowania projektu nie zostają wykonane. I posiadam w swoim portfolio zdecydowanie za dużo projektów w tej fazie…

Perfekcjonizm? Brak czasu? Brak chęci? Lenistwo?

Myślę, że wszystko po troszeczku. Jasne, pracując na pełen etat, zajmując się domem i mając małe dziecko, ciężko jest wygospodarować czas, a szczególnie jakąś dłuższą chwilkę ciągiem, żeby móc skupić się na innym zadaniu. Ale da się. Niewątpliwie czasu do rozdysponowania jest mniej, ale jak to się mówi – dla chcącego nic trudnego. I faktycznie, jak łapię bakcyla, to praktycznie codziennie jestem w stanie taką chwilkę wygospodarować.

Trzeba też pamiętać o odpowiednim work life balance, bo takie błędy też mam już na koncie. Nie można każdej wolnej chwili poświęcać na pracę – zarówno zawodową, jak i prywatną, związaną z hobby czy projektem. Bardzo łatwo się wtedy przesycić i szybko następuje okres jałowy, kiedy traci się kreatywność i werwę do pracy. Przy takim wypaleniu po dupie dostają wtedy nie tylko kwestie pracy – przemęczenie odbija się na każdym aspekcie życia. Trzeba więc podchodzić do projektów ambitnie, ale z rozwagą.

Muszę się jednak przyznać, że czasem mam taką wewnętrzną chęć coś stworzyć, mam na to akurat czas i energię, ale wizja spalenia jej na jakąś pracę mnie blokuje i wybieram marnowanie czasu. I nie da się tego nazwać inaczej. To nie jest odpoczynek, z fajnym serialem, czy książką. To bezcelowe zapełnianie czasu, tylko po to żeby się nie nudzić. Niestety to nie działa i przewijając tego tiktok’a, nudzę się okropnie, a w rezultacie jestem znużony i zniesmaczony, że tak spaliłem czas. Takie coś nastraja negatywnie i wcale nie motywuje do innego postępowania. No przynajmniej nie od razu, a wiec w rezultacie spalam tak kilka dni z rzędu.

Perfekcjonizm też potrafi być sporym blokerem. Rozpoczynając planowanie, czy nawet rozważając w głowie nowy pomysł, od razu widzę ogromną ilość pracy, bo chciałbym, żeby od samego początku wszystko było dopięte na ostatni guzik. Jak się okazuje, to jednak nie tędy droga. Trzeba działać przyrostowo, bo inaczej braknie energii i motywacji. Nie łatwo jednak pominąć funkcjonalności, kiedy ma się pełną świadomość o tym, że są one przydatne, atrakcyjne i uzupełniają projekt. Tak dopieszczone pod względem założeń projekty jednak nigdy nie powstają, bo przytłacza mnie potrzebny na ich zrealizowanie czas i ilość pracy, który zapowiada realizację zarań przez minimum rok, zanim powstanie jakiś pierwszy namacalny efekt. Komercyjnie – jasne, to normalna sytuacja. Co innego jednak kiedy mam wykonywać zadania samodzielnie i po godzinach.

Lekarstwo

Żeby nie było, że narzekam i szukam wytłumaczeń dla lenistwa. Nie nie, to bardziej uświadamianie sobie trudności, z którymi muszę sobie poradzić.

Moim lekarstwem jest niniejszy serwis. Z czystego poczucia estetyki, dbałości o szczegóły oraz chęci zbudowania marki kojarzącej się z jakością, portal musi trzymać pewne standardy, których nie odpuszczę. Na wiele spraw jednak przymykam oko, wdrażam nowe funkcjonalności po kolei. Nowe opcje są zawsze w pełni funkcjonalne, jednak na ogół potrzebują sporo dopieszczenia, które wykonuję już sukcesywnie „na produkcji”. Takie podejście pozwoliło mi z kilkuletnich planów i marzeń o rozpoczęciu prowadzenia bloga, przejść do jego realizacji.

Rezultaty

Powoli zauważam pozytywne skutki tej autoterapii. Coraz lepiej organizuję czas i zadania, uczę się bardziej szanować swój czas i pracę, no i przede wszystkim spełniłem jedno z marzeń, które długo miałem w głowie. Robiąc coś, co dostępne jest publicznie, zyskuję też sporo odwagi by robić więcej. Spodziewajcie się zatem więcej.

O mnie?

No może faktycznie, jak na spóźniony tekst powitalny nie ma tu zbyt dużo o mnie, jako autorze… Ale spokojnie, czytając moje wpisy i śledząc mnie na social mediach, na pewno poznasz mnie lepiej. Tymczasem piona i do następnego ✋🏻

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *