Profesjonalista na odległość

Od razu na wstępie pragnę zaznaczyć, że jestem doświadczonym programistą i z takiej też perspektywy przedstawiać będę swoje odczucia odnośnie pracy zdalnej. Wiem, że w innych obszarach, dziedzinach, zawodach, czy nawet z mniejszym seniority wiele (o ile nie wszystkie) moje argumenty mogą nie wydawać się już tak logiczne albo mogą być nawet całkowicie odklejone od rzeczywistości. Poza tym, każdy ma na pewno swój vibe pracy, ja przedstawiam, jak wygląda to z mojej perspektywy.

Przestrzeń

Od zawsze lubiłem ciaśniejsze pomieszczenia i pokoje. Generalnie sam zamysł kawalerki dla osób samotnych wydaje mi się być doskonałym rozwiązaniem. Lubię jak wszystko mam w miarę blisko, gdzieś po ręką. Nie przepadam za znoszeniem rzeczy do piwnicy albo schowka, bo utrudnia to skorzystanie z nich. Jak zatem mógłbym się czuć komfortowo jak przebywam w biurze, gdzie wszystkie moje rzeczy zostały w domu?

Wiadomo, w pracy człowiek jest w pracy, więc większość rzeczy mu nie jest potrzebna. Szczególnie w takiej pracy jak moja, gdzie teoretycznie wystarczy sam komputer. Czasem lubię jednak przestawić sobie na biurku, wymienić klawiaturę, czy coś w tym stylu. Zaraz brakuje jakiegoś kabla, ładowarki, albo akurat dziś myszka została w domu… Wiem, wiem, że to takie wymyślanie, ale każdy ma swoje przyzwyczajenia w pracy i na swój sposób ją sobie urozmaica.

Swoboda

Pomijając już kwestie związane stricte z pracą, podczas zdalnej możemy się czasem oderwać i wykonać jakąś małą czynność domową. To może być wrzucenie prania do pralki, nastawienie zmywarki, czy odebranie paczki. Wszystko to pozwala zaoszczędzić masę czasu po pracy, a w ciągu dnia kosztuje to zaledwie kilka minut. I to minut, które normalnie w pracy przestalibyśmy na przykład przy ekspresie do kawy.

Niektórych takie odrywanie się może rozpraszać. Mi też się tak zdarza, kiedy mam cięższe zadania, które wymagają ode mnie więcej skupienia. Takie domowe czynności trafiają wtedy na listę rzeczy do zrobienia i skupiam się ponownie na pracy. W te trochę luźniejsze dni natomiast bez problemu można sobie coś „na boku” zrobić, a w moim przypadku, często poświecenie kilku minut jest bardziej opłacalne, bo pozbywam się czegoś z głowy i łatwiej mi się skupić. Niewykonane, a może bardziej skolejkowane zdania, strasznie mnie rozpraszają.

Odpowiedzialność

To chyba coś czego obawia się wielu pracodawców, że na zdalnej ludzie będą się obijać. Na pewno dużo zależy od charakteru, jednak ja – i znakomita większość moich znajomych programistów ma tak samo – czujemy większą odpowiedzialność na zdalnej, niż w domu. W biurze to człowiek ma takie trochę poczucie, że i tak już jest w robocie, więc miło pali się czas na kawce, lunch’u czy pogawędkach przy biurku.

W domu jednak czuję większą odpowiedzialność. Muszę wykonać taką ilość pracy, która będzie uczciwa, albo przynajmniej nie będzie wyglądała podejrzanie. W moim przypadku wychodzi w sumie na to samo. Jeżeli spalę czas w ciągu dnia na coś innego, to nadganiam wieczorem, żeby kolejnego dnia na daily nie robić z siebie głupka. Często jednak pozwala mi to załatwiać rzeczy, na które „normalnie” musiałbym brać wolne, kosztem zaledwie godzinki czy dwóch przepracowanych wieczorem.

Zarządzanie czasem

Tutaj ważna jest oczywiście nie tylko sama forma pracy, ale także jej charakter i plan dnia. Jeżeli ktoś ma więcej spotkań lub uzależniony jest od współpracowników, to automatycznie będzie to wyglądać inaczej. Generalnie jednak, tak jak wspomniałem już wyżej, często można sobie pozwolić na załatwienie czegoś w ciągu dnia, pójście do kawiarni, zawiezienie żony do lekarza, czy cokolwiek. Jest to megawygodne i to chyba jedna z rzeczy, z których najciężej byłoby mi zrezygnować wracając do biura.

Generalnie, jeżeli nasza praca jest w względnie niezależna (jak moja przez większość czasu), to można sobie dowolnie organizować dzień, przenosząc pracę na godziny bardzo poranne, wieczorne albo nawet nocne. Nie ogranicza wtedy też miejsce – możesz przenieść się w sumie w dowolne miejsce na świecie, w dowolną strefę czasową i dopóki jesteś w stanie dogadać się z zespołem, to w sumie nikogo to nie obchodzi.

Minusy?

Oczywiście, że są. Jak ze wszystkim. Brakuje troche takiej socjalizacji i zżycia z zespołem. Te kawki, ping-pong i lunch’e mają swoje plusy i jest w nich coś fajnego, przez co czujesz się mniej jak w pracy, jednocześnie będąc w niej bardziej. Czasem są też takie dni i spotkania, że na godzinnym posiedzeniu w salce, załatwić można więcej niż na całym dniu zdzwonek. Nie ma rozwiązań idealnych.

Hybryda FTW?

Według mnie – nie. A przynajmniej nie dla programistów (tych doświadczonych). Ja nie mam problemu, żeby czasem posiedzieć z kimś na call’u kilka godzin i zrobić jakąś burzę mózgów czy pair coding. Nie potrzebuję do tego obowiązkowego dnia w biurze. Dla juniorów na pewno fajniej jest być w biurze – łatwiej o coś podpytać i wygodniej też im coś pokazać na żywo. Są na szczęście tacy programiści, którzy do biura lubią chodzić 😁

Co do socjalizacji, to zawsze pozostają integracje i imprezy firmowe. Na lunch’e czasem wyskoczę z ziomeczkami z osiedla, a znam ich z poprzednich moich prac, to w sumie wychodzi na to samo 😁

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *