Rodzinny informatyk

Cześć, przez kilka lat byłem rodzinnym informatykiem i mam Ci coś do powiedzenia. Jeżeli coś lubisz robić i jesteś w tym dobry, to bierz za to pieniądze. A już szczególnie jak robisz coś dla znajomych albo rodziny. Oszczędzisz sobie nerwów i roboty.

Wprowadzenia kilka słów

Od zawsze lubiłem komputery. Reinstal windows’a średnio raz na miesiąc, FCKGW na pamięć, skiny, modyfikacje rejestru. Komputer początkowo był w ogóle tylko rodziców. Jak tylko zacząłem cokolwiek zmieniać to się tata denerwował, więc niedługo dostałem swój HDD, na którym mogłem sobie robić co chcę. No może względnie, bo jak mu się przy starcie pojawił boot manager to była chwila grozy 😅

Generalnie tata nie pochwalał mojej zajawki. Nawet rozumiem – nie wyglądało jakbym robił coś ważnego lub przyszłościowego. Na kompach znał się o wiele mniej niż ja, więc nie umiał sobie czegoś ponownie przestawić lub naprawić, a blue screen to była dla niego śmierć systemu. Jednak poza niepodzielaniem zajawki było także powątpiewanie w moje umiejętności, a tego moja duma już nie mogła znieść.

Od początku kompem u nas zajmował u nas sąsiad – pan J. Jak tylko się zacząłem ogarniać w komputerach troszkę lepiej to powtarzałem tacie, że ja mogę zrobić mu reinstalkę, usunąć wirusy czy co tam chce. Ale nie, bo ja się nie znam, musi przyjść pan J. i zrobić. I tak to trwało ładnych kilka lat. Aż w końcu nastąpił ten moment, kiedy (z takich, czy innych powodów) to ja stałem się naczelnym informatykiem w rodzinie. I bardzo szybko zacząłem mieć dosyć…

Na początku mega się ucieszyłem. Wreszcie! Zaufanie i wiara w moje umiejętności! Powoli przekonywałem tatę do nowych programów, czy narzędzi, które ja sam lepiej znałem, używałem i uznawałem je za lepsze. Niestety jednak trafiłem na grząski grunt. Tata był oporny i miał swoje racje, których nie sposób wyplenić, a ja musiałem się dostosowywać – w końcu to jego komputer. I tak to trwało kilka lat, a moja irytacja i zmęczenie rosły, zajmując miejsce ekscytacji.

Każda wizyta w domu to był serwis z dojazdem. Ja rozumiem, że znam się, że mogę pomóc, że każdy pewnie ma w rodzinie takiego jednego informatyka, ale już rzygam. Nie działa drukarka, nie działa word, nie działa sieć… Jak? Konfiguruje u siebie tak samo, więcej w tym grzebię i działa. W domu zrobię, nikt kurwa nic nie rusza i nie działa nagle. No ciekawe bardzo, sama się drukarka odinstalowała… Ale trudno, może tak. Mogę pomóc, zerknąć na tego windows’a, na tą drukarkę, dla mnie to często chwila, nie ma problemu. Ale niestety poszedłem w to za daleko, a wycofać się ciężko.

Co za dużo, to nie zdrowo

Jest taki pewien limit, który w pewnym momencie osiągnąłem i powiedziałem sobie, no kurwa nie. Generalnie spoko, tak jak wspominałem wcześniej, mogę pomóc z kompem, czy drukarką w domu. Ale! Po raz to max rodzicom, bo oni może rzeczywiście nie ogarniają tak tego wszystkiego, więc niech będzie. A po dwa to chociaż za “dziękuję”, a nie za “no, może teraz chociaż trochę podziała”. Kurwa! Sam se zrób, albo nie używaj jak nie umiesz…

Pomagałem wielu osobom i pomagałem przekrojowo – od reinstalu windows’a, po wybór komputera czy telefonu. Nie powiem, wiele osób zachowało się spoko, ale od wielu też osób potem słyszałem jakieś utyskiwania, że co to za gówno i tak dalej. A odjebta wy się wszyscy ode mnie. Zróbcie sobie sami, wybierzcie sobie sami, albo zaproponujcie zapłatę, to zrobię. Ale nie po znajomości, bo ja potem nie chcę wysłuchiwać, że źle doradziłem. Tak doradziłem, zdecydowałeś sam, teraz to już nie mój problem. Naprawiłem, popsułeś, to nie mój problem. Nie ziomuś, nie wpadnę zerknąć. I wiecie co to za ziomuś. To nie mordeczka, z która widzę się co drugi dzień. To ten ziomuś co z nim raczej nie gadasz, chyba, że trzeba coś za free naprawić.

Rozumiecie już. Jest limit. Ja nie mam serwisu komputerowego, ja się tym nie zajmuję. Za usługi się płaci, a jak się już chce za free po znajomości to się tuli mordę, taka prosta zasada. Wiecie, dla mnie wiele rzeczy o które proszą ludzie, jest absurdalna. Chociażby instalowanie windows’a – przecież tam instalator prowadzi za rękę, tego się nie da spierdolić, wystarczy minimalna wiedza jak posługiwać się myszką i klawiaturą. Wiem, że mówię tak, bo to ogarniam, ale do tego dążę, jak się na czymś znasz, to się ceń. I niech inni też docenią to, że sami by tego nie ogarnęli, a Tobie zajmuje to 15 minut. Fakt, że zajmuje Ci to 15 minut kosztował Cię pewnie kilka lat pracy.

Mac for the win

Teraz używam sprzętu Apple i chwała za to. Mówię, że nie wiem, nie pamiętam jak to się robiło na windows’ie, nie pamiętam jak się to ustawiało na android’zie i po temacie. Czy pamiętam? Być może. Czy wiem jak to zrobić? Być może. Czy na pytanie “pomożesz mordo z kompem” opowiem “nie ma opcji”? Na pewno. Brzmi to dla Ciebie niegrzecznie? No to pora zmienić myślenie. Jak stoisz na kasie w sklepie spożywczym, to nie pytam, czy przyniesiesz mi za free batona. Jak jesteś prawnikiem, nie pytam czy jak coś obronisz mnie za darmo. Jak się znamy i wiem, że jesteś w czymś dobry, to zapytam ile za to bierzesz. Jak mnie nie stać, albo nie uważam, że nie będę zadowolony z Twoich usług, to idę gdzie indziej i wszyscy na tym lepiej wyjdą.

Szkoda czasu

Ja nie chcę tutaj nikogo zniechęcać do pomocy. Wiadomo, pomoc jest super. Pamiętajcie jednak, że nie każdy, kto prosi o pomoc, faktycznie jej potrzebuje. Wiele osób stać, żeby ten komputer zanieść do serwisu, ale szkoda im gorsza. Robiąc w takim przypadku przysługę, robisz krzywdę sobie i ludziom którzy zajmują się tym zawodowo. Poza tym wiecie, mamy XXI wiek… Nie umiesz sobie skonfigurować telefonu po wyjęciu z pudełka? Nie wiesz, co zrobić jak Ci komputer się wysypał z blue screen’em? No to albo zapłać komuś kto wie, albo nie używaj. Jakby wiecie, jak ktoś kiedyś nie umiał czytać, to był w tyle z wiedzą, nie przychodziły mu ziomki czytać za free wieczorami. A dziś idziesz ziomkowi po znajomości naprawić kompa, na półce ma tysiąc książek, bo on został w mentalności, w której to posiadanie książek, a nie znajomość technologii, stanowi o jego ogarnięciu i sytuowaniu w rzeczywistości. Tak to nie działa. Skoro kiedyś ceniło się zdolność czytania, to niech dziś docenia się znajomość technologii. Elo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *