Tornistry w kąt?

Zakup iPada zmienił moje podejście do wielu kwestii. Na pewno poświęcę temu jakiś wpis na blogu. Dziś jednak chciałbym się skupić bardziej szczegółowo na jednym z moich przemyśleń, które ten nabytek u mnie wywołał. A dokładniej on, w połączeniu z moją córką, która już prawie od pół roku osładza mi życie 🥰

Disclaimer

Od razu na wstępie chciałbym uprzedzić – temat opisuję z punktu widzenia człowieka kibicującemu rozwojowi technologii i cyfryzacji świata. Z punktu widzenia medycznego o temacie nie mam pojęcia.

Oks, temat hejterów i mądralińskich mamy załatwionych, no to do sedna!

Sedno

Nie wiem w sumie jak jest teraz w tych młodszych klasach – ja chyba aż do trzeciej klasy miałem jedną ćwiczeniówkę do wszystkiego. A potem się zaczęło. Podręczniki, ćwiczeniówki i zeszyty. Plus kanapki. I worek z halówkami też jeszcze upchałem w plecak, żeby ręce były wolne do rzucania pigułami. I jakieś picie. Niesamowite – teraz jak idę do pracy to mam przy sobie pięciokrotnie mniej i co najmniej trzykrotnie lżej. I gdzie tu logika, skoro to wtedy moje plecy były bardziej podatne na deformacje od dźwigania plecaka na jednym ramieniu…

Mamy XXI wiek. I to nie takie początki jak wtedy, kiedy człapałem do czwartej klasy. Weszliśmy w trzecią dekadę.

Ludzie! Tu postępu nie ma!

Marcin, 2020, Parafrazowane

No i co? No i nic. Nic się nie zmieniło. Dalej podręczniki i zeszyty. Pewnie – słyszy się, że jakaś tam szkoła wprowadza iPady, niektórzy nauczyciele godzą się by uczeń korzystał z urządzeń elektronicznych do notowania, ale to wciąż przypadki sporadycznie i jesteśmy generalnie w lesie. Tu trzeba poważnych kroków.

Chcę mieć wybór

Nie wiadomo jak korzystanie od młodych lat wpłynie na rozwój dzieci, jest za wcześnie by można to długofalowo określić. Poza tym ludzie też się dostosowują, kolejne pokolenia będą to znosiły całkowicie inaczej. Nie wiadomo czy gorzej, czy lepiej. Dlatego chcę wyboru, abym to ja, jako rodzic, mógł zadecydować czy moje dziecko ma dźwigać książki i zeszyty, czy wolę by korzystało z iPada i rysika.

Ooo nie każdego stać! Ooo moje dziecko nie chcę by korzystało, a będzie zazdrościło i będzie chciało! No będąc niegrzecznym mógłbym powiedzieć, no nie mój problem. Ale nie będę, nie jestem tego typu człowiekiem. Jak więc rozwiązać takie problemy?

Po pierwsze, tak jak napisałem – potrzeba poważnych kroków. Szkoły na przykład mogłyby sponsorować sprzęt uczniom, którzy chcieliby korzystać z cyfrowych rozwiązań, a nie mogą sobie na to pozwolić. A skąd pieniądze na to? A ja wiem? Może nie rozdawajmy pięćsetek na lewo i prawo, albo zainwestujmy „luźne” dwa miliardy budżetu w coś pożytecznego? Nie wiem, nie znam się na rządzeniu i nie chcę tu wchodzić w politykę, ale chcieć to móc. Poza tym rodzice tych dzieci przecież i tak co roku muszą kupić podręczniki, zeszyty i inne przybory – teraz większość z tych pieniędzy mogliby oddać szkole, rekompensując otrzymanego iPada. Piszę większość, bo książki wciąż trzeba by kupić, ale wersja cyfrowa powinna być tańsza.

A po drugie primo – ultimo – ja też zazdrościłem. Markowego plecaka, markowych kiksów, bluzy z metką, lepszego telefonu, i tak dalej, i tak dalej. To nie socjalizm, że każdy ma po równo. I dobrze, bo wtedy każdy ma gówno. A teraz dzieciaki nie zazdroszczą sobie, że jeden ma fajowy zeszyt w twardej ramie, a drugi jakieś kartki z odzysku w paskudnej okładce? Albo, że kolega pisze Waterman’em, podczas kiedy samo musi skrobać BIC’kiem? Niestety, tak to już jest i tak to będzie. Tak samo będą sobie zazdrościły komóry czy tabletu, jak kiedyś empetrójki. Nie przeskoczymy tego i nie może nas to blokować w rozwoju.

Poza tym to też rola rodziców, żeby nauczyć dziecko, żeby cieszyło się z tego co ma. Wiadomo, troszkę zazdrościłem, ale nie robiłem awantur, generalnie wiedziałem jak jest i wykorzystywałem na maksa to co miałem – pokazując nie raz, że nie najważniejsze jest co się ma, a co się robi i jak się korzysta z tego co się posiada. Ale o tym pewnie rozpiszę się kiedy indziej.

A jeżeli po prostu nie chcesz, żeby Twoje dziecko korzystało z takich cyfrowych rozwiązań, a sądzisz, że będzie chciało bo inni korzystają, no to już nie mogę pomóc. Nie wiem co Ci poradzić. To tak samo jakby powiedziało, że chce jeździć do szkoły rowerem bo inni jeżdżą, a Ty uważasz, że to słaby pomysł. To jest już wyzwanie dla Ciebie jako rodzica, by poradzić sobie z taką sytuacją.

Pożiwiom uwidim

Mam nadzieję, że zanim moja córka zawędruje do szkoły to temat posunie się do przodu. Chciałbym. Dla mnie papier, jak już wspominałem kiedyś, to relikt przeszłości. Co do klasycznego pisania – nie na klawiaturze – to uważam, że wciąż warto taką zdolność posiadać. Dlatego rysik – nie klawiatura. To znaczy to i to, bo klawiatura to teraz też już bardzo często narzędzie pracy. Ale zeszyty? Książki? Szkoda drzew…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *