Niedawno zapowiedziane zmiany w Android’zie 16 skłoniły mnie do przemyśleń, czy może warto byłoby sprawdzić co tam w słychać w świecie zieolonego robota na własnej skórze. I nie byłaby to moja pierwsza styczność z tym systemem – przez wiele lat używałem Androida i byłem jego ogromnym fanem – wręcz do tego stopnia, że trochę śmiałem się z iPhone’a. Potem jednak przeszedłem na drugą stronę i to w pełni – wsiąkłem w ekosystem mocno, wymieniając nie tylko urządzenia, ale także usługi i również wokół Apple’a budując swój smarthome.
Dlaczego nie lubiłem Apple’a?
Ja nie przepadałem za Apple’m (w szczególności iPhone’em) mniej więcej w czasach iPhone’a 3G i może kolejnych 2, czy 3 modeli. Wtedy łatwo było ich nie lubić i się z nich podśmiewać, bo faktycznie w porównaniu do Android’a byli systemem mocno zamkniętym z o wiele mniejszym sklepem z aplikacjami.
Bluetooth był wtedy jeszcze szeroko używanym standardem jeżeli chodzi o przesył danych między użytkownikami, a iPhone w ogóle nie pozwala na przesył plików za pomocą tej technologii.
Aplikacje były zdecydowanie droższe. Modele subskrypcyjne nie były jeszcze tak mocno rozwinięte, raczej rządziły płatności jednorazowe i to co było darmowe na Android’zie, na iPhone’nie już często było płatne. Nawet te same aplikacje, od tego samego producenta. A mnie – jako studenta i młodego dorosłego wchodzącego na rynek pracy – mocno ten fakt skłaniał w stronę zielonego robota.
Takich pomniejszych powodów było wiele, co sumarycznie składało się wtedy na całkiem według mnie słuszny obraz tego, że kupienie iPhone’a kosztowało więcej, a w sumie nie oferowało nic szczególnego, a wielu przypadkach wręcz ograniczło użytkownika. Wyjątkiem była oczywiście stabilność i płynność działania. Tutaj użytkownicy iPhone’a naprawdę nie mieli na co narzekać i byli krok przed większością urządzeń z Android’em.
Dlaczego przesiadłem się na Apple’a?
Z modelu na model, z wersji systemu na wersję systemu, te różnice powoli się zacierały, a przeszkody chociażby w postaci innego wsparcia dla protokołu bluetooth – przestawały mnieć znaczenie w świecie gdzie popularyzowała się chmura. Model subskrypcyjny także zdobywał popularność, powodując, że niezależnie od platformy i tak zaczynaliśmy być obarczani podobnymi kosztami. Urządzenia z Android’em (te flagowe, mogące konkurować z iPhone’m pod względem wydajności) powoli zbliżały się cenowo do swojego rywala. Co wiecej, ekosystem Apple’a nieustannie się rozwijał jeżeli chodzi o dostepne usługi oraz urządzenia.
Biorąc to wszytko pod uwagę, zdecydowałem się przesiąć na (rocznego wtedy) iPhone’a X. Jego odświeżona bryła była zachęcająca, system działał bardzo płynnie, a ja przestałem mieć poczucie, że cokolwiek tracę przesiadając się na to urządzenie. Z iPhone’m szybko się polubiłem i sukcesywnie zaczeliśmy przeprowadzkę do sadu jabłkowego. Zaczynając o telfonów, poprzez komputery, tablety, zegarki, słuchawki, aż po dostawki do TV i zbudowanie wokól KomeKit’a smarthome’a. Poza przyjemnością pracy z szybkimi i niezawodnymi urządzeniami, bardzo plubiłem wszystkie funkcje ekosystemu oraz generalnie polubiłem się z marką Apple.
Co kusi żeby sprawdzić Android’a?
W świecie w którym rozwój telefonów w dużej mierze ograniczył się do nowego procesora, większej ilości pamięci RAM i nowych aparatów, Apple i marki produkujące
z Android’em praktycznie ścigały się tylko na polu jakiś pomniejszych udoskonaleń i udogodnień. Rynek sie ustabilizował, trudno było wyjść na prowadzenie. I wtedy, na białbym koniu wjeższa sztuczna inteligencja.
To nie jest tak, że ona pojawilła się nagle. Uczenie maszynowe od pewnego czasu już gościło w bu systemach, wspomagając niektóre fukcje, jednak rozwój LLM napędził rynek do tego, by wprowadzać SI wdzędzie gdzie się da. I mam wrażenie, że Apple ponwnie zostaje z tyłu – tak samo jak kiedyś z tym bluetooth. Szcególnie tu u nas – w Polce – gdzie do większości opcji sztucznej inteligencji Apple’a nie mamy dostepu, a juz na pewno nie w naszym ojczystym języku.
I to nie jest tak, że Android jest idealny – kilka usług AI oferowanych chociażby przez Google’a też jest zamkniętych na rynek zagraniczny, ale ich odsetek jest o wiele mniejszy, a użytkownicy w Polsce nie czują się porzuceni przed producentów urządzeń.
Biorąc po uwgę powyższe, dla mnie, entuzjasty nowych technologii, gadżetów, telefonów i nowych rozwiązań, jest to coś, co kusi mnie by zrobić skok w bok. Sprawia mi niejasną przyjemność konfigurowanie sobie usług i systemów pod swoje potrzeby oraz szukanie optymalnych rozwiązań. Podobnie jak testowanie nowych technologii w codziennym życiu. Tak więc już praktycznie podjąłem decyzję o zamówieniu Pixel’a 9 Pro jako moje drugie urządzenie – bo za głęboko siedzę w ekosystemie, aby z dnia na dzień się przesiąść całkowicie. Postanowiłem jednak, że przed zakupem przemyślę dokładnie ten temat jeszcze raz.
Czego używam na co dzień?
Na początek zastanowiłem się z czego korzystam na co dzień – do czego ten telefon głownie / najczęściej wykorzystuję. Wychodzi na to, że są to narzędzia do zarządzania czasem (kalendarz / przypomnienia), przeglądarka, jakieś społecznościówki, sterowanie smarthome’em, aparat, zdjęcia, notatki, aplikacja do zapisywania posiłków, śledzenie aktywności sportowej, korzystanie z map, poczty oraz słuchanie książek i muzyki. No i oczywiście wiadomości i dzwonienie.
Do większości z tych czynności korzystam z dedykowanych rozwiązań i aplikacji – te są u Apple’a naprawdę dopracowanie i bardzo fajnie działają pomiędzy własnymi urządzeniami, a także w przypadku współdzielenia z innymi członkami naszej chmury (czy ogólnie użytkownikami usług Apple’a). Nie ma oczywiście rzeczy, których nie mógłbym zrobić na Androidzie, kosztowało by mnie to jedynie trochę czasu i pracy by przenieść się na inne usługi / aplikacje. Celem takiego przemyślenia tematu było znalezienie obszarów, które być może będą dla mnie przeszkodą, lub zachętą do tego, by przenieść się na Android’a.
Co jest do zyskania?
Do zyskania jest sporo, bo jakby nie patrzeć Android oferuje naprawdę ogrom opcji. To co mi się w nim podoba, to lepsze zarządzanie powiadomieniami, większa kontrola nad każdym aspektem zachowania systemu, a także możliwość większego dostosowywania wizualnego. Z tymi kwestiami jednak już dawno się pogodziłem, że w iOS’sie wyglądają one inaczej i szczerze mówiąc nie brakuje mi ich jakoś mocno. Te kwestie nie przekonują mnie do zmiany.
Co więc mogłoby mnie przekonać? Usługi SI. Tych jak już wspomniałem nie uświadczymy w iOS za dużo w Polsce, a już na pewno nie w naszym języku. Myślę, że przydatna byłoby podsumowywanie artykułów / tesktów / notatek / nagrań i byłoby to coś, z czego na co dzień pewnie bym korzystał. Podobnie narzędzia do redakcji tekstu po polsku, to coś, do czego chciałbym mieć dostęp. A poza tym mógłbym testować wszystkie inne aspekty SI, włącznie z bardzo rozwiniętym asystentem głosowym – szczególnie w porównaniu z Siri.
I oczywiście, wszystko to możliwe jest na iOS przy użyciu odpowiednich aplikacji, ale właśnie chodzi o to, by ułatwiać sobie pracę – aby te rozwiązania były częścią systemu, dzięki czemu są dostępne szybko i prosto.
Co jest do stracenia?
Przede wszystkim czas – przesiadka na inne usługi i dogranie tego tak, żeby działało pomiędzy dwiema platformami może być czasochłonne. Czemu między platformami? Ponieważ o ile kusi mnie przesiadka z telefonem, może także mógłbym zmienić zegarek, tak zdecydowanie nie chciałbym rezygnować z iPad’a, AirPod’sów, czy MacBook’a. Poza tym, moja żona na pewno by się nie przesiadła na Android’a, więc takie rzeczy jak współdzielone kalendarze / przypomnienia / notatki / zdjęcia musiałyby nadal działać dla nas obojga. Dodatkowo, aby móc nadal zarządzać wszystkimi akcesoriami w domu z poziomu telefonu, musiałbym sporo przekonfigurować. Takich czasochłonnych operacji było sporo.
Po drugie pieniądze. Już abstrahując od kosztów zakupu urządzenia, to skonfigurowanie wszystkich obecnych usług tak by działały pomiędzy dwoma platformami, często wiązałoby się z przesiadką na usługi płatne. Zamiast Photomator’a (płatny jednorazowo) – Ligtroom (subskrypcja). Zamiast synchronizacji Obsidian’a przez iCloud (w ramach i tak opłacanej pamięci w chmurze) – Obsidian Sync (dodatkowa subskrypcja). I takich przykładów mógłbym podać tutaj sporo.
Kolejna kwestia to trudność dostępu do usług, takich jak chociażby znajdowanie urządzeń, czy osób w sieci Apple’a, a przecież to właśnie tam nadal znajdowałaby się większość moich urządzeń oraz moi bliscy.
I na końcu do stracenia jest to, co jest do zyskania w Android’zie, czyli natywne usługi SI, w rodzimym języku, które wspomagałby moją codzienną pracę i korzystanie z telefonu.
Czy przesiadka ma sens?
Biorąc pod uwagę powyższe przemyślenia – dla mnie nie. Za duży próg wejścia, mnóstwo czasu, wyższe koszty długofalowe, a uzysk w postaci SI nie jest tego warty. Przynajmniej na ten moment, przy obecnym rozwoju tych usług.
Wydaje mi się, że w sumie większości przypadków raczej taka przesiadka nie ma sensu – i to w żadną ze stron. Ani z Apple’a na Android’a, ani odwrotnie. No chyba, że naszym jedynym związanym z danym ekosystemem urządzeniem jest telefon – wtedy to tak naprawdę bez znaczenia z czego korzystamy. Jeżeli jednak wchodzimy w ekosystem głębiej, to w ogromnej ilości przypadków przesiadka to tylko sztuka dla sztuki. Wszystko da się (w większości aspektów) zrobić w podobnych pieniądzach na obu platformach (patrząc długofalowo i wybierając rozsądnie urządzenia i usługi).
Także jeżeli też nachodzą Was podobne przemyślenia na temat przesiadki i nie macie jakiś bardzo konkretnych potrzeb związanych z konkurencyjnym rozwiązaniem, których brak na obecnym – to polecam nie dokładać sobie problemów i odpuścić temat. Na obecny stan rzeczy, wydaje mi się, że takie przesiadki to większy nakład pracy i pieniędzy niż faktyczny uzysk w postaci usług, czy funkcji.
Takich przemyśleń pewnie będzie przede mną jeszcze wiele. Gdyby zaszły jakieś radykalne zmiany – czy to w systemach, czy to w urządzeniach – na pewno mogę zmienić woje stanowisko. Na ten moment jednak utwierdzam się w przekonaniu, że dobrze jest jak jest 😁
Tak jak pisałęm na threads, jak przesiadać, to w takie uniwersalne rozwiązania, które są dostępne zarówno dla iOS jak i dla Android. Chmura google’owa zdaje sie być takim rozwiązaniem, aczkolwiek jako ta z Big Techów, trzeba na nią uważać.
Odnośnie Obsidiana, to owszem mozesz skorzystać z płatnego rozwiązania, albo skorzystać z darmowego:
– poprzez git
– poprzez syncrho z google drive
– poprzez syncrho z syncthing (to ostatnie polecam, szczególnie w wydaniu androida).
Google Drive niestety odpada w przypadku iPad’a, SyncThing tez średnio sobie radzi na iOS / iPadOS przez ograniczenia aktualizacji w tle. Git mnie nie do końca przekonuje, jak już bym miał na coś zamieniać to najpewniej na własną bazę danych i LiveSync. A z tą chmurą Google’a to tak jak mówisz, niby jest bardziej otwarta, ale to jednak Big Tech (z deszczu pod rynnę), no i mają tendencję do zamykania usług 😁